Szukałam sobie różnych pyszności, chrapy znajdowały się przy ziemi. Jak miałam zauważyć, że ktoś jest przede mną?' - tak tłumaczyłam sama siebie, gdy wpadłam w jakiegoś konia, tego byłam pewna. Był za miękki na bycie drzewem, a budowa klatki piersiowej, w którą z całej pary uderzyłam głową z pewnością należała do koniowatego. Podniosłam głowę i spojrzałam na zawalidrogę.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - odparł ogier - w połowie to była moja wina.
Nie odpowiedziałam na to, nie miałam żadnego pomysłu. Spojrzałam w dół, na ziemię, gdzie leżała część moich zapasów, która wysypała się z torby. Zaczęłam ją zbierać z powrotem wsadzając do skórzanego schowka.
- Jesteś zielarką? - zapytał ogier, który po chwili ciszy przyłączył się do zbierania mojego jedzenia.
- Dlaczego tak myślisz? A, to! Nie, ja tylko zbieram zapasy dla siebie, wiesz jak o nie trudno teraz, a dzięki temu prawie zawsze mam co włożyć do pyska.
- Pomysłowe. A zatem, jeśli nie zielarką, to kim jesteś?
- Jestem czujką. Wiesz, tą od latania po całym miejscu postoju wypatrując różnych drapieżników i innych niebezpieczeństw. A ty?
Milczał przez chwilę, zastanawiając się, czy odpowiedzieć na moje pytanie.
- Nie musisz mówić - uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam - A tak w ogóle, jestem Marabell.
<Mikado?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!