Strony

20.09.2017

Od Yatgaar do Khonkha - ,,Pod napięciem"

- Tak, chętnie. - odparłam z lekką nutką entuzjazmu, chodź nadal większość stanowiła powaga. Dziwił mnie trochę fakt, że na zastępcę mianował niespełna roczne źrebię, ale uznałam, że to tylko żart. Może zabójca dawnego Klanu Mroźnej Duszy nie jest takim, jak go większość widzi? Automatycznie jeszcze raz przebiegłam wzrokiem po jego dumnej, arabskiej sylwetce i zatrzymałam na statecznym spojrzeniu; z drugiej strony, liczą się bardziej czyny, niźli słowa.
- W takim razie zapraszam. - odrzekł koń, ruchem głowy zachęcając mnie do pójścia za nim. Ruszyłam po jego śladach, cały czas idąc z tyłu, a zarazem nieco z boku. Nadal nie miałam stuprocentowej pewności, czy mogę mu ufać. W razie czego byłam przygotowana, ale we dwoje faktycznie podróżowało się bezpieczniej - jeżeli jedno nie stanowiło zagrożenia dla drugiego. Uspokoiłam się i postarałam zrelaksować. W ciągu kilku chwil ostatni koń ze stada zniknął nam z oczu. Przyspieszyłam trochę, by zrównać się z ogierem.
- Dokąd zatem idziemy? - spytałam cicho. Khonkh najpierw zapatrzył się w horyzont, po czym odpowiedział dość tajemniczo:
- Pewnie nie uda nam się zwiedzić zbyt wiele ze względu na odległości, ale...
Tymczasem pogoda się uspokoiła. Gwałtowna ulewa połamała mniejsze gałęzie jak zapałki, wypłukała glebę i norki zwierząt, które w porę się nie zabezpieczyły, i poznaczyła otwarte przestrzenie mnóstwem kałuż. Cisza była podłączona pod nieprzyjemnym napięciem. Starałam się je trochę zredukować, podziwiając wyżynno - górski charakter Mongolii, chodź przez moją samotną tułaczkę miałam go już po uszy. Nagle mój towarzysz zatrzymał się.
<[...] na odległości, ale...Ale...ALE...To mi rozbrzmiewało w głowie przez cały czasXDD Khonkh?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!