Postój trwał już bardzo długo. Jak dla mnie ZA DŁUGO. Nie mogłam się wprost doczekać, aż wraz z klanem wyruszę na moją pierwszą wędrówkę! O ile aktualnie nie zamęczałam rodziców pytaniami na temat, gdzie pójdziemy, kiedy i po co, to zazwyczaj chodziłam tu i tam po okolicy, poznając nowe konie i miejsca. Stopniowo codziennie oddalałam się kawałek dalej, żeby rodzice przypadkiem znów się nie doczepili. Kilka dni temu wyruszyłam niepostrzeżenie na samotną wędrówkę (to znaczy na początku towarzyszyła mi siostra, ale potem za bardzo się bała i zawróciła), zmęczyłam się trochę i przystanęłam, aby odpocząć. Po jakimś czasie znalazł mnie jeden z członków klanu i zaprowadził do rodziców, bo, jak się okazało, wszyscy mnie szukali. Dostałam więc mój pierwszy w życiu wykład i teraz staram się przyzwyczajać ich stopniowo do moich coraz dłuższych nieobecności, licząc na to, że ten sposób okaże się lepszy. Dziś także wyruszyłam na małą przechadzkę. Kiedy tylko przeszłam parę kroków, usłyszałam za sobą krzyk:
- Chiyoko, zaczekaj, idę z tobą!- to była moja siostra, Lemon Ash. Westchnęłam więc cierpiętniczo i odwróciłam w jej stronę, przywołując na pysk sztuczny uśmiech.
- No dobra- powiedziałam, bo wiedziałam, że jeśli się nie zgodzę, rodzice i tak będą nam kazali iść razem. Na szczęście z Lemon Ash da się czasem dogadać. Ruszyłyśmy więc razem. Kiedy odeszliśmy trochę dalej, siostra zaczęła mówić coś o powrocie, bo będą się o nas martwić. Udałam, że nie słyszę i szłam dalej. Nagle zauważyłam pasącą się w oddali klacz. Podeszłam do niej, bo widziałam ją już wcześniej w klanie, ale nie miałam okazji chyba poznać.
- Dzień dobry- powiedziałyśmy niemal jednocześnie z moją siostrą. Klacz podniosła głowę i obrzuciła nas spłoszonym spojrzeniem. Kiedy zauważyła, że to tylko dwa, małe źrebaczki, widocznie się uspokoiła.
- Witajcie. Wy jesteście Lemon Ash i Chiyoko, prawda?- zapytała. Musiała zrobić to z grzeczności albo po prostu nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu byłyśmy chyba jedynymi źrebiętami w klanie, więc wiadomo było, że my to my.
- Tak. A pani jak się nazywa?- odpowiedziałam.
- Jestem Nadira- odparła klacz. W tej samej chwili zza jej boku wyłoniło się białe źrebię. Musiało być dużo starsze od nas, bo było o wiele wyższe. Obrzuciło nas nieufnym spojrzeniem.
- A to moja córka. Peril, przywitaj się ładnie- powiedziała Nadira, popychając lekko źrebię w naszą stronę.
<Peril? Lemon Ash? Która odpisze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!