Strony

17.04.2017

Od Calipso do Amarilis (F) - ,,Rana Relikty"

Zapadał dość szybko zmierzch gdy wróciłyśmy do stada. Amarilis po chwili wmieszała się w tłum, a ja z uczuciem ulgi stanęłam i wyrwałam kilka smacznych źdźbeł trawy wraz z jakimiś ziołami. Żując w pysku jedzenie, patrzyłam na ostatnie fioletowe i pomarańczowe smugi na kawałku zaróżowionego nieba. Wszystko to ustępowało rozgwieżdżonemu mrokowi. Miło wspominałam naszą rozmowę. Szczerze mówiąc, nie było to aż takie upierdliwe, jeśli prowadziło się dyskusję z mądrą osobą. Wyszłam na obrzeża klanu, i zamknęłam oczy.
~*~
Ranek powitał mnie złotymi, wręcz białymi promieniami słońca oświetlającymi ciągnący się po horyzont płaski step i pobliskie korony drzew lasu. Konie budziły się już powoli, rozglądając wokoło. Wśród nich dostrzegłam Amarilis i Edwarda, Opium z Kallenem. Właściwie źrebię harcowało niedaleko na łące. Ogierek stawał się coraz bardziej niezależny. Po śniadaniu przechadzałam się brzegiem Eg, pośród jej spokojnego szumu, gdy ujrzałam naszą młodą członkinię, Reliktę. Trzymała się bardzo na poboczu stada, a przy chodzeniu kulała. Podbiegłam do niej i bez pardonu zniżyłam łeb by obejrzeć jej prawą przednią kończynę. Nad opuchniętą pęciną widziałam prawie zaschniętą, rozciętą szramę. Podniosłam pysk i pokręciłam nim, kierując pytające spojrzenie w oczy klaczy.
- Przepraszam... - powiedziała załamanym głosem, podkulając ogon.
- Nie masz za co. - odparłam stanowczym, ale łagodnym tonem. - To się mogło przydarzyć każdemu. - Poszłam po środki do leczenia, cały czas patrząc na pacjentkę. Była chyba trochę zdziwiona brakiem pytań. - Hmm. - mruknęłam, oglądając ranę, po czym najpierw zaprowadziłam ją do rzeki i obmyłam nogę. Następnie przyłożyłam do niej trochę pędów ziół, ale sama nie mogłam owinąć tego prowizorycznym bandażem. Akurat nadchodziła zaciekawiona Amarilis.
- Możesz mi pomóc? - spytałam.
<Amarilis? Ych, brakus wenus atakuje...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!