Iris trajkotała mi nad uchem o swoim miłosnym zawodzie związanym z Amigo. Nawet nie starałem się udawać, że jej słucham, co i tak zbytnio jej nie przeszkadzało. Moje myśli zaprzątnięte były wspomnianym przeze mnie ogierem oraz tym, jak poszła mu jego misja. Kiedy wróci? Czy nic mu się nie stało? Czego się dowie? Moją "fascynującą" rozmowę z Iris przerwało przybycie Raphaela, który oznajmił powrót Amigo. Na wspomnienie imienia konia, klacz od razu odeszła. To dobrze, przynajmniej nie będzie próbowała się czegoś na siłę dowiedzieć. Najchętniej od razu pobiegłbym do Amigo i o wszystko dokładnie wypytał. Raphael powiedział jednak, że ogier poszedł teraz odpocząć.
- No tak, to zrozumiałe, po tak długiej podróży- powiedziałem.
- A jej co się stało?- zmienił temat Raphael, wskazując głową w kierunku, w którym oddaliła się Iris.
- Nieszczęśliwa miłość do Amigo- powiedziałem. Nie było żadną tajemnicą to, że praktycznie od początku się do niego kleiła, zresztą Raphael jak i inni doskonale znał jej charakter.
- Postanowiła się z niej wyleczyć, unikając go na każdy sposób. Coś tam mi mówiła, nie do końca jej słuchałem, ale z gąszczu informacji udało mi się wyłowić, że postanowiła nawet unikać wypowiadania jego imienia.
- No nieźle- skwitował Raphael, na co ja w zamyśleniu pokiwałem głową. Pożegnałem się z ogierem, gdyż nie byłem w stanie dłużej z nim rozmawiać. Cały miesiąc niecierpliwie wyczekiwałem na powrót Amigo, a teraz całe napięcie dodatkowo wzrosło. Postanowiłem się jednak uspokoić, bo niecierpliwiąc się niczego nie przyspieszę. Zdecydowałem więc, że najlepiej będzie, jeśli to wszystko "wybiegam". Upewniłem się, że w klanie wszystko gra, a następnie puściłem się dzikim galopem przed siebie. Biegłem tak szybko, że moje kopyta ledwo dotykały ziemi. Czułem się, jakbym leciał, a nie biegł. Wiatr rozwiewał mi grzywę na wszystkie kierunki. Parę razy musiałem zwolnić i potrząsnąć głową, gdyż włosy wchodziły mi w oczy. Skupiłem się na biegu i zapomniałem o wszelkich zmartwieniach. Gdy puściłem się pędem z miejsca, gdzie obecnie stacjonował klan, tak zatrzymałem się dopiero po kilkunastu kilometrach, kiedy zmęczenie zaczęło mocno dawać o sobie znać. Odpocząłem dosłownie chwilę, po czym stwierdziłem, że czas wracać, bo może Amigo już wypoczął. Jednak z racji, że byłem zupełnie wyczerpany, powrót zajął mi o wiele więcej. Gdy już wróciłem na miejsce, zaczynało się ściemniać. Pierwsze, co zrobiłem, to poszukałem bułanego ogiera. Jak sądziłem, zdążył już wypocząć.
- I jak? Czego się dowiedziałeś?- zapytałem od razu, gdyż nie mogłem się już doczekać informacji.
- Na pewno powstał nowy klan, którego przywódcą jest jakaś klacz. Jednak nie udało mi się dowiedzieć niczego więcej, przykro mi- powiedział Amigo. Zamyśliłem się na chwilę, spuszczając wzrok na ziemię. Dopiero, gdy go podniosłem, zauważyłem oznaki, które zdradzały, że koń nie wypoczął jeszcze w pełni.
- Przepraszam, powinienem najpierw zapytać, czy nic ci się nie stało i czy odpocząłeś już. A ja od razu z grubej rury- powiedziałem.
<Amigo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!