Strony

13.03.2017

Od Calipso do Fretki (F)

Zastrzygłam nerwowo uchem, po czym odkrzyknęłam nieznanemu osobnikowi z tłumu:
- Ciebie coś boli? Może zacząć, więc lepiej siedzieć cicho.-pośród członków przebiegł jedynie cichy pomruk. Wiktor słaniał się na nogach, próbując znaleźć wygodną pozycję. Przysunęłam mu nosem wywar z turówki wonnej, porzeczki czarnej i wody podgrzanej dzięki działaniu słońca, które dzisiaj grzało bardziej niż zwykle. Zmiany w pogodzie były częste, więc nie było czemu się dziwić. Za kilka godzin mieliśmy wyruszyć w dalszą podróż, bo dłuższe przebywanie na tych terenach nie miało sensu. Trawa została wyskubana do cna, zaś okoliczne drzewa ogołocone z liści na niższych gałęziach. Potrzeba było zmiany. Ogier schylił głowę i skrzywił się lekko, lecz po tym spiorunowałam go nieznacznie spojrzeniem, więc wypił zawartość miski duszkiem.
- Teraz odpocznij, dolegliwości powinny ustąpić. Za trzy godziny ruszamy!-oznajmiłam innym, po czym podeszłam do Fretki.
- Dziękuję za zdobycie zioła.-podziękowałam uprzejmie, wymuszając uśmiech.
- Nie ma sprawy, drobiazg.-odparła klacz. Zaczęła poszukiwać miejsca do jedzenia. Ja również, bowiem na kolejną podróż trzeba mieć więcej siły, a inne czynniki zazwyczaj robią wszystko, by ją spowolnić i doprowadzić na skraj wyczerpania. Po pewnym czasie uznałam, że pora się zbierać. Wiktor czuł się znacznie lepiej. Przygotowałam wszystkie rzeczy i przywołałam do siebie konie.
- Kierujemy się na wschód, do północnego brzegu Eg. Gdyby ktoś nie nadążał, krzyczcie. Ruszamy!-krzyknęłam energicznie, idąc na czele stada. Przy dobrym tempie powinniśmy za półtorej dnia dotrzeć do celu. Wkrótce opuściliśmy tereny zamieszkane przez ludzi i przemierzaliśmy przerzedzony las. W ściółce było dużo gałęzi i kawałków drewna, musiałam uważać, by nie zranić pęcin.

<Fretka? No to wio:)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!